Nadszedł jeden z najpiękniejszych dni w roku 😀 Straszny ze mnie łasuch. Bardzo tego żałuję, ale kocham słodycze. Bardzo kocham. Staram się ograniczyć, bo przecież wiem, że nie ma to ani wartości odżywczych ani witamin ani pozytywnego wpływu na mój organizm (a wręcz negatywny). Ale co tam. Jeśli masz tak, jak ja, to chyba też dochodzisz do wniosku, że ten raz na rok możesz zgrzeszyć „bardziej”.
Na zdjęciu pączki z nadzieniem kokosowym, ananasowym, ajerkoniakowym i waniliowym. Produkcja: Wytwórnia pączków w Opolu.
Mężu mój kochany, bardzo Cię przepraszam, wiem, że byłbyś zły, ale zjem dzisiaj 2 (błagam, oby nie 3) te pyszne, wielkie i tłuste pączki z opolskiego rynku. Idę się ustawić w kolejce. Trochę pospaceruję, powdycham świeże powietrze, to przy okazji spalę kilka kalorii, prawda?
Jeśli jesteś uziemiona i Ci przykro, bo nikt nie przywiezie Ci smakowitości, podaję przepis na mega smaczne i szybkie pączusie:
Składniki:
300 g serka homogenizowanego waniliowego (np. Danio),
1,5 szklanki mąki,
3 jajka,
cukier waniliowy,
1 łyżeczka proszku do pieczenia.
Wszystkie składniki wymieszaj na jednolitą masę i smaż na patelni na oleju. Ja zwykle dawałam tego oleju niewiele i robiłam coś w stylu racuchów, nie typowych okrągłych pączków. Wychodzę z założenia, że w żołądku i tak wszystko się miesza, więc jeśli nie muszę szpanować pięknym wyglądem dania, to idę na łatwiznę 😀 Jeśli masz w domu cukier puder, to sypnij sobie na zdrowie 😉
Edit: dzisiaj w kolejce po pączki stałam ponad 3 godziny!!! Sama nie dowierzam, że dałam radę stać półtorej godziny. Potem usiadłam na ławce, a kolejkę pilnowała mi miła pani 🙂 BYŁO WARTO!!! 😀 Tak się nasłodziłam, że aż mi niedobrze. Umieram z przejedzenia. Ale były wyśmienite.
Mąż się na mnie denerwuje, że całe dnie gapię się w telefon. Miewam takie etapy w życiu, kiedy różne rzeczy mnie uzależniają. Słodycze, pewne osoby, konkretna gra, serial, aktualnie mam fazę na forum „Kwietniowe maluszki 2019” na BBF. Dziewczyny to totalne torpedy, piszą jak opętane, czasem nie sposób przeczytać wszystko, kiedy miało się np. weekend zapełniony gośćmi. Ale uwielbiam je 🙂 Polubiłam każdą z osobna. Mają tak różne charaktery, a mimo to jest przyjaźnie.
Ale wiadomo, jak to z kobietami bywa, czasem się wspierają, pocieszają, a czasem potrafią wbić szpilę. Czy celowo? Wydaje mi się, że nie! Piszą coś w dobrej wierze, z dobrymi intencjami, ale osoba po drugiej stronie może rozumieć to w całkowicie inny sposób.
Podam przykład. Jedna z ciężarnych napisała (jest to forum publiczne, więc nie naruszam niczyich praw autorskich):
„Hej Dziewczyny, Tak jak zawsze bylam pozytywnie do wszystkiego nastawiona, tak teraz zaczelam sie jednak troche martwic moja waga… 🙁 Rozmawialam wczoraj z moja mama – byla w odwiedzinach u mojej kuzynki, ktora ma termin na maj i powiedziala, ze u niej praktycznie nie widac brzucha. Tzn ma lekko zaokroglony, ale chodzi w normalnych dzinsach. Ja z kolei mialam najwiekszy brzuch ze wszystkich kobiet na szkole rodzenia! Rozmawialysmy tak chwile o tyciu w ciazy i powiedziala, ze ona w kazdej ciazy tyla ok 10-12 kg. Sluchajcie ja przytylam juz 25kg a waga dalej rosnie… Waze sie regularnie i wszystko zapisuje. Zaczelam od 50kg, a dzisiaj rano waga pokazala juz prawie 76kg… Jak tak dalej pojdzie to obawiam sie, ze do konca ciazy przytyje w sumie ok 30-40kg tym bardziej, ze teraz waga rosnie jeszcze szybciej. Nie bede wstawiac calej rozpiski, tylko od grudnia: 02.12 -65.2kg 04.01 – 69.9kg 31.01 – 72.9kg 08.02 – 73.9kg 12.02 – 74.0kg 15.02 – 74.3kg 22.02 – 75.0kg 25.02 – 75.9kg Czy ja to pozniej wogole zrzuce???? Nie mam pojecia jak do tego doszlo. Nie wydaje mi sie zebym byla jakos bardzo gruba, ale mama widzac mnie kamerce powiedziala, ze zrobil mi sie podwojny podbrodek. Zrobily mi sie boczki no i brzuch mam ogroooomny, ale tak ogolnie nogi i rece to w sumie ok. ’Jak do tego doszlo nie wiem….’ „.
I teraz chwila dla Ciebie, droga czytelniczko, na zastanowienie się. Co byś jej odpisała? Czy w ogóle byś zareagowała?
Czy odpisałabyś, że to jej wina, bo nie pilnowała się z dietą? Uważasz, że jadła za dużo słodyczy? Za mało się ruszała?
Mnie poniosło. Nie wiem, czy to przez dzisiejszy nastrój, czy przez to, co się wczoraj stało (bliska osoba bardzo potrzebowała mojego wsparcia, mojej opinii), ale wzruszyła moje serce i pisałam pod wpływem impulsu:
„chce_byc_mama kochana, absolutnie się nie przejmuj i nie porównuj do innych! Startowałaś z bardzo niską wagą. Twoje przybranie na wadze nie jest jakieś ogromne, często się słyszy o takiej ilości kg. Ciocia mi mówiła, że ona w każdej ciąży tyła po 30 kg, ma trójkę dzieci, 45 lat w tym roku i jest świetną laską! Naprawdę ma rewelacyjną figurę i faceci się za nią oglądają. A była w ciąży mając 21, 26 i 31 lat, więc bardzo różnie. Taka Twoja uroda i tyle. Myślę, że w tym momencie najmniej powinnaś się takim czymś przejmować. Najważniejsze, że dzieciątko zdrowo rośnie. Po prostu staraj się w miarę pilnować – jeść zdrowo, mało słodyczy, spaceruj – jeśli to wszystko kontrolujesz, to widocznie Twój organizm potrzebuje większej wagi w ciąży i tyle. Zrzucisz to potem! :*”
Dobry przyjaciel to ktoś, kto jest szczery, dobrze radzi, wspiera, mówi o pewnych rzeczach otwarcie. Ale na pewno nie pogłębia depresji! Nie sprawia, że masz ochotę zejść schodek niżej. Przyjaciel powinien Cię podciągać w górę. Chcesz być dobrą przyjaciółką? Owszem, nie kłam, jeśli uważasz, że koleżanka wygląda źle w tej sukience. Ale użyj słów: „moim zdaniem bardziej by ci pasowała tamta” zamiast „w tej wyglądasz grubo”. Nie sprawiaj przykrości. Proszę. Depresja to choroba dzisiejszych czasów. Po co komuś wbijać dodatkowy gwóźdź do krzyża. Spróbuj raczej jeden z nich wyjąć.
Najpiękniejsza odpowiedź, jaką mogłam otrzymać kilka minut później:
„Dziekuje Ci za te slowa <3 chyba tego mi bylo potrzeba – troche otuchy”.
Pozdrawiam serdecznie wszystkie koleżanki z bbf 🙂 Jesteście wspaniałe! Będziecie cudownymi mamami 🙂 Nie dajcie sobie wmówić, że coś robicie źle. Kiedy dopadają Was dziwne, niespotykane wcześniej objawy, nie czytajcie Internetu, bo łatwo Wam wmówić różne poważne choroby. Wszystko będzie dobrze! :*
Tematem naturalnych kosmetyków zainteresowałam się kilka lat temu. Przeczytałam w Internecie kilka artykułów na temat szkodliwości niektórych składników. Okazuje się, że często nieświadomie myjemy się parafiną, ropą naftową i innymi świństwami. W głowie mi się to nie mieści!
Zaczęłam od unikania SLS w produktach, które zwykle się pienią, czyli chodzi o szampony, żele pod prysznic, mydła w płynie itp. Jakieś 2 lata temu znalezienie kosmetyku bez SLS w sklepie stacjonarnym/drogerii graniczyło z cudem. Nawet jeśli istniały, to były bezzapachowe… Co to za przyjemność z kąpieli, kiedy nie można poczuć zapachu np. owoców lub czekolady? Zaczęłam więc szukać w Internecie. Mniej więcej od roku pozostaję wierną fanką sklepu lawendowaszafa24.pl. Zdecydowaną większość asortymentu mają godną zaufania, ale dla pewności zawsze czytam składy. Ostatnio zakochałam się do szaleństwa w marce LE CAFE DE BEAUTE. Odkryłam ją dzięki kremikowi do twarzy na dzień – producent obiecywał, że nadaje się pod makijaż. A trzeba wspomnieć, że mam mega problematyczną cerę, pryszczatą, czerwoną na policzkach i nosie. Suchą i naczynkową. Walczę z tym od tylu lat, że głowa mała. Wypróbowałam milion różnych kremów, a ten (po lewej):
kupiłam już trzeci raz, co świadczy o tym, że naprawdę dobrze się spisuje 🙂 Nawilża skórę, nie zostawia tłustej warstwy, bo jest lekki jak serum, szybko się wchłania, podkład cudownie się na nim rozprowadza, bardzo jednolicie. Po prawej jego odpowiednik na noc. Po różnych innych kremach na noc po przebudzeniu się mam tłustą cerę, z jakby dodatkową warstwą na wierzchu. Irytuje mnie to i używam wtedy mydła, żeby się pozbyć uczucia lepkości. A wiecie, jak to się kończy… Syzyfową pracą, bo z jednej strony nawilżam, z drugiej wysuszam.
Przetestowałam więcej kremów Le cafe de beaute i one również się sprawdziły. Jeden z nich musiałam odstąpić mężowi, bo on ma jeszcze bardziej problematyczną cerę ode mnie, a te nawilżacze przypadły mu do gustu 😉 Postanowiłam więc wypróbować coś jeszcze innego.
Żele pod prysznic. I tu kompletna pustka w głowie. Zastanawiam się, jak to ująć, żeby nie przekoloryzować, bo mi nie uwierzycie. Może jestem mało wymagająca? Ale nie, mój brat i moja mama też są zachwyceni, bo podarowałam im po 2 różne żele w prezencie. One są GENIALNE!!! Zapachy fantastyczne, odżywcze, świeże, kuszące! Wydajność rewelacyjna, skład rewelacyjny, przyjemność z mycia 100%! Podoba mi się, że Le cafe de beaute oferuje tak dużo różnych wersji zapachowych i do tej pory wszystkie mi odpowiadają, a w kilku dosłownie się zakochałam. Jak dla mnie numerem 1 są poziomki (pierwszy od prawej), na drugim miejscu stabilnie czekolada – ale nie mleczna, taka bardziej gorzka.
Chcesz więcej? Proszę bardzo, szampony i odżywki Le cafe de beaute. Pomyślisz, że jestem krejzi, ale co tam. Cena jest bardzo konkurencyjna, a wręcz śmieszna za taką jakość. Zrobiłam sobie zapas na kilka miesięcy 🙂 Włosy obecnie mam w dobrej formie – może to zasługa regularnych wizyt u fryzjerki, a może mojej pielęgnacji. Chyba jedno z drugim działa na korzyść. Nie lubię poświęcać zbyt dużo czasu moim włosom. Oczekuję od nich, że będą wyglądały świetnie jedynie po ich rozczesaniu. Poszłam na łatwiznę i od kilkunastu lat nieustannie je zapuszczam 😀 Jestem szczęściarą, bo są nauralnie proste, więc nie mam z nimi kłopotu. Ale tak samo jak cera, wymagają nawilżenia przy każdym myciu! Bardzo szybko się rozdwajają, łatwo ulegają wysuszeniu, brak im objętości. Od kilku miesięcy są cudnie elastyczne, miękkie. Szampon na pewno im w tym pomaga. Zobaczymy, jak będzie latem. Działanie słońca co roku ma na nie fatalny wpływ – szybko robi mi się na głowie siano. No cóż, zobaczymy.
Z Le cafe de beaute używamy z mężem również mydeł w płynie do rąk. Taka pierdoła, ale naprawdę trudno znaleźć ładnie, naturalnie pachnące mydła. A po tym figowym jeszcze przez kilkadziesiąt minut czuję, jak pachną mi dłonie. Jakbym użyła kremu!
Mam nadzieję, że nie przytłoczyłam Cię nadmiarem słodyczy, moja droga czytelniczko 🙂 Artykuł nie jest sponsorowany, to moja osobista rzetelna opinia. Taka już jestem, że jak coś mi się podoba, to bronię niczym lwica! Miłego dnia! :*
Cześć! Mam na imię Kasia. Od dawna marzyło mi się, żeby tu wrócić, pisać, tworzyć bloga dla kobiet. O kobiecości, o kosmetykach, o sukienkach, o radosnym stylu życia. Chciałabym, aby każda kobieta na świecie była pewna siebie, świadoma swoich atutów i pozbawiona kompleksów!
Przedstawiam Wam swoją osobę – na zdjęciu jestem stremowana, ze sztucznym uśmiechem, a mimo to nadal (ponoć) dosyć urodziwa. Dlaczego w ogóle zaczynam od siebie i o co w tym wszystkim chodzi? Kocham być Kobietą! Oklepane, ale jakże treściwe. Lubię dobrze wyglądać, dbać o siebie, kocham sukienki, uwielbiam piękne ubrania, naturalne kosmetyki. Jestem żoną, a wkrótce zostanę matką <3 To jedna z większych części mnie, która kocha być Kobietą. Bo od lat wiedziałam, że nigdy w pełni nie stanę się kobietą, jeśli nie zostanę Matką! Na zdjęciu fotograf sprytnie ukrył mój brzuszek z początku 7 miesiąca ciąży. Synek jest wyczekany, wymodlony, po 15 miesiącach starań w końcu nam się udało. Kiedyś opiszę swoją historię. Smutną, ale ze szczęśliwym zakończeniem.